![]() |
Roześmiany Syriusz. Prawda, że uroczy? ^.^ |
Syriusz się pochorował. Leży już drugi dzień w łóżku. Blady
jak trup. Gdy wróciłem wczoraj z lekcji przerwałem jego walkę z Irytkiem. Wygoniłem
drania! Syriusz był strasznie wyczerpany. Poprosił mnie żebym poszedł po panią
Pomfrey. Zabrali go do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey stwierdziła, że to
zwykłe zatrucie pokarmowe i musi trochę tam poleżeć. Dała mu jakieś krople. Podobno
ohydne. W każdym razie przesiedziałem u niego cale popołudnie. Chociaż u pacjentów
nie można przebywać więcej niż godzinę. Pomógł mi fakt, że nikt mnie nie widział.
No, bo mam peleryne-niewidke. Tata mi ja dał. Powiedział ze jest w rodzinie od
wieków i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Teraz nadeszła kolej na mnie. Potem
na mojego syna. Jakoś nie widzę siebie w roli ojca. No, ale wracając do Syriusza.
Przemyciłem dla niego jakieś kąski z kolacji. Teoretycznie jest na diecie no,
ale jak się ma takiego kumpla jak ja… Po pasztecikach dyniowych od razu poprawił
mu się humor. Trochę jakby zzieleniał, ale twierdził że ma się dobrze. Teraz jest
dziesiąta w nocy. Pisze to w swoim dzienniku. Pod kołdrą. Peter strasznie
chrapie. Zaraz mu przywalę eliksirami…