muza

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Łapa - 4 września 1971 rok

Dzisiaj przeleżałem cały dzień w łóżku. Chyba czymś się zatrułem. Pięknie! Początek roku szkolnego a ja mam gnić w łóżku! To niesprawiedliwe! Wczoraj wieczorem po kolacji było mi niedobrze. Nie mogłem spać w nocy. Rano poszedłem do profesor McGonagall by jej powiedzieć, że fatalnie się czuję. Pozwoliła mi zostać w dormitorium. James nawet upierał się, że musi ze mną zostać.
- Przecież on tam zanudzi się na śmierć! - wrzeszczał.
- Będzie się uczył na lekcje transmutacji. Prawda panie Black?
Co miałem zrobić? Przytaknąłem jej. Faktycznie, książka od transmutacji cały dzień leżała obok mnie, ale nie miałem zamiaru z niej korzystać w edukacyjny sposób. Miła niespodzianką była dzisiaj wizyta Irytka. Duszek na dzień dobry walnął mnie poduszką w twarz. Wydarłem się na niego, a on tylko się zaśmiał i zaczął ciskać we mnie różnymi przedmiotami.
- Blackowi nie chce się uczyć tak? - zapiszczał i rzucił we mnie skarpetami Remusa. - Cały dzień tak będziesz... - rzuca książką - ... leżał? Oj - jo - joj! Nie ładnie, Syriuszu, nie ładnie! - cisnął we mnie butami Atomówy - Spójrz jaka ładna pogoda za oknem?
Spojrzałem w okno i oberwałem kolejną książką. Mhm, twardy kant zielarstwa wbił mi się w żebro.
- IRYTEK!!!!
- Ojejku jejku! Syriuszku, nie krzycz. Uczy mnie bolą. Każdy na mnie krzyczy. A przecież ja chcę tylko wam wszystkim poprawić humor. Czy ty jesteś taki jak inni? Myślałem, że dzieci... - kolejny gruby tom przeleciał mi nad głową - ... lubią się bawić!!! HA HA HA!

Irytek podleciał do drzwi otworzył je z hukiem i głośno krzycząc poszybował dalej. Dzień zapowiadał się po prostu uroczo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz