Mama odprowadziła mnie na peron. Nikogo tu nie znałem. Byłem dość
nieśmiały. Potrzebowałem kogoś kto pomógłby mi oswoić się z nowym otoczeniem.
Właściwie każdy jedenastolatek był tu nowy. Byłem tylko jednym z wielu
nowicjuszy. Pociąg odjechał z peronu o jedenastej. Znalazłem przedział z dwoma
chłopakami w moim wieku. Nazywali się James i Syriusz. Cały czas ze sobą
gadali. Było widać, że byli przyjaciółmi. Nie przeszkadzałem im. Jednak w
połowie podróży do Hogwartu oni zainteresowali się mną. Wypytywali się mnie o wszystko.
Gdzie mieszkam, jaki mam status krwi, czy mam rodzeństwo. O wszystko. Byłem
czarodziejem czystej krwi i nie miałem rodzeństwa. Jeszcze bardziej się mną
zainteresowali. James rozgadał się, że też nie ma rodzeństwa i że bardzo
chciałby mieć brata. Trochę mnie to nużyło. To ciągłe gadanie Pottera. Ale
wyglądał na kogoś takiego, co umie szybko zyskać dużą sympatię i popularność. A
tego mi brakowało. Popularności. Tego pragnąłem. Być ponad wszystkimi. Być tym
lubianym. Tym, którego wszyscy lubią. Ale najpierw musiałem zyskać zaufanie i
sympatię Jamesa. Syriusz był nieważny. Liczył się James. To on był dla mnie
liderem grupy. Tym, którego na pewno wszyscy będą słuchać i podziwiać. W pewnym
sensie Potter był nawet fajny. Całkiem znośny. Musiałem się z nim zżyć. Będę
musiał dać z siebie wszystko. By pokazać się z jak najlepszej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz