muza

czwartek, 6 lutego 2014

Glizdogon - 1 września 1971 rok

Mama odprowadziła mnie na peron. Nikogo tu nie znałem. Byłem dość nieśmiały. Potrzebowałem kogoś kto pomógłby mi oswoić się z nowym otoczeniem. Właściwie każdy jedenastolatek był tu nowy. Byłem tylko jednym z wielu nowicjuszy. Pociąg odjechał z peronu o jedenastej. Znalazłem przedział z dwoma chłopakami w moim wieku. Nazywali się James i Syriusz. Cały czas ze sobą gadali. Było widać, że byli przyjaciółmi. Nie przeszkadzałem im. Jednak w połowie podróży do Hogwartu oni zainteresowali się mną.  Wypytywali się mnie o wszystko. Gdzie mieszkam, jaki mam status krwi, czy mam rodzeństwo. O wszystko. Byłem czarodziejem czystej krwi i nie miałem rodzeństwa. Jeszcze bardziej się mną zainteresowali. James rozgadał się, że też nie ma rodzeństwa i że bardzo chciałby mieć brata. Trochę mnie to nużyło. To ciągłe gadanie Pottera. Ale wyglądał na kogoś takiego, co umie szybko zyskać dużą sympatię i popularność. A tego mi brakowało. Popularności. Tego pragnąłem. Być ponad wszystkimi. Być tym lubianym. Tym, którego wszyscy lubią. Ale najpierw musiałem zyskać zaufanie i sympatię Jamesa. Syriusz był nieważny. Liczył się James. To on był dla mnie liderem grupy. Tym, którego na pewno wszyscy będą słuchać i podziwiać. W pewnym sensie Potter był nawet fajny. Całkiem znośny. Musiałem się z nim zżyć. Będę musiał dać z siebie wszystko. By pokazać się z jak najlepszej strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz