Na peronie pomimo wczesnej godziny było bardzo
dużo dzieciaków i ich rodziców. Ubrani byli w stroje typowe dla mugoli.
Niektórzy fatalnie dobrali części garderoby. Jeden z czarodziejów miał na
przykład fioletowe spodnie, czerwoną koszulę i zieloną marynarkę. Rzadko
widywałem ludzi, którzy aż tak starali się upodobnić do mugoli ale nigdy nie
widziałem żeby komuś to aż to fatalnie wyszło. Czerwona lokomotywa stała
na torach. Z jej kotła buchała para. Moi rodzice odprowadzili mnie aż do
schodków do pociągu. Pożegnaliśmy się. Życzyli mi miłego pobytu w Hogwarcie i
nalegali, bym znalazł sobie jakiegoś przyjaciela. Odpowiedziałem im, że z
tym nie będzie problemu. W końcu mój urok osobisty czyni cuda.
W pociągu znalazłem wolny przedział.
Wepchnąłem kufer pod siedzenie. Po jakiś pięciu minutach dosłownie wleciał do
niego jakiś chłopak w moim wieku. Miał kręcone, czarne włosy do ramion i szare,
bystre oczy. Zamknął z hukiem drzwi, odetchnął z ulgą i zaśmiał się. Odgarnął
z czoła loki i wyszczerzył do mnie zęby.
- Cześć! Jestem Syriusz Black! – przywitał się.
- James Potter! – uścisnąłem mu dłoń. –
Dlaczego tak tu wleciałeś?
Syriusz zaśmiał się i machnął lekceważąco ręką.
- Nic ważnego. Po prostu droczyłem się z kimś
i… Hmm, coś się temu komuś nie spodobało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz